29 lutego 2012

TAG: Nigdy nie wychodzę z domu bez...

Podczas mojej nieobecności (prawie miesiąc… ależ ten czas leci…) zdarzyło się w blogowym świecie kilka TAGów, które mnie oczarowały. Jako że nikt mnie nie otagował, poradziłam sobie sama ;)

TAG: Nigdy nie wychodzę z domu bez...






Podaj 5 produktów kosmetycznych łącznie z nazwą firmy, które stosujesz wychodząc z domu, takie must have na wyjście (można dołączyć zdjęcie).
Utwórz osobny post na swoim blogu z kopią obrazka i informacją kto Cię otagował.
Przekaż zabawę i zasady 5 innym blogerkom.


Pięć produktów… o ho ho ho… Cóż.
1. Krem do twarzy – moja skóra potrzebuje nawilżenia. Moje naczynka potrzebują ochrony. Aktualnie dobijam krem o którym pisałam TUTAJ
2. Błyszczyk, pomadka – cokolwiek. Koniecznie! Ostatnio namiętnie kolekcjonuję czerwienie…
3. Cienie do powiek – odkąd mam moje Sleeki KOCHAM malować oczy. A już w połączeniu z korzystaniem z pędzli, to makijaż oczu jest bajką. Zbieram nawet pochwały, że tak pięknie mam podkreślone oczęta :D
4. Tusz do rzęs – moje krótkie rzęski lubią być podkreślane dobrym tuszem. Podkreślane, pogrubiane, wydłużane.
5. Perfumy – uwielbiam dobre zapachy. Mogę oszczędzać na innych rzeczach, ubierać się w lumpeksie, ale pachnieć kocham. Na półce standardowo mam dwa – trzy zapachy. Nie jest to więc żadna oszałamiająca rozpusta.


To „must have” w dzień pracy. A w sobotę lub niedzielę – mogę nie mieć nic na twarzy. Pełna naturalność. I nie mam problemu aby wyjść w tym stanie do ludzi :D
Ma ktoś ochotę opowiedzieć o „stanie wyższej urodowej konieczności”? Zapraszam :)
A tak w ogóle to udzieliłam dziś pierwszego w życiu wywiadu. Dla telewizji.

28 lutego 2012

Powrót córki marnotrawnej ;)))

Generalnie nie mam czasu, siły i w efekcie – ochoty na pisanie. Nawet czytanie Waszych notek mi nie idzie… W pracy spędzam dużo czasu. Praca wraca ze mną do domu. W pracy wyszedł mi mega wielki projekt za duuuuuuuużą kasę. Szczęśliwa jestem. I zmęczona jak diabli.

Pomysły na notki mam i układam w głowie.

Ale skoro już mnie Dorota przywołała do porządku to czas opowiedzieć o……….

Odżywce Garnier – Drożdże piwne i owoc granatu.



Odżywkę którą dziś opisuję kupiłam, bo była w promocji. Za 200 ml zapłaciłam około 5 zł.
Obietnice: Produkt przeznaczony jest do włosów cienkich, pozbawionych objętości. Połączenie drożdży piwnych o właściwościach wzmacniających i owocu granatu, aby nadać włosom objętość i witalność. Rezultat: włosy łatwo się rozczesują i zachwycają objętością. Są miękkie w dotyku i lekkie.
Od odżywki oczekuję przede wszystkim iż po jej zastosowaniu będę mogła bez problemu rozczesać włosy.
Otworzyłam opakowanie i pierwsze co mnie zachwyciło to zapach… Piękny zapach.
Później było już tylko gorzej. Włosy nie dawały się rozczesać, a po wysuszeniu wyglądały jakby ktoś je usztywnił, były nie przyjemne w dotyku.
Odżywka nie dodała im także objętości.
U mnie ten produkt nie sprawdził się, ale może będzie odpowiedni dla tych z Was, które mają krótsze włosy?